Czy wyprawa 4x4 może być czymś więcej niż wyjazdem?

Tomasz Piech
21 kwi
2 minut(y) czytania

Zaktualizowano: 23 kwi

Od lat organizuję wyprawy 4x4 – po Islandii, Maroku i Polsce. I jedno wiem na pewno: dla wielu moich gości to nie tylko podróż, ale coś więcej.

To spotkanie z ciszą lodowca. To rozmowa przy herbacie wśród wydm. To ślad opony na piasku. To moment, kiedy wszystko zwalnia.

I choć każdy program mamy dopracowany, każda wyprawa jest inna. Bo każda grupa, każdy człowiek wnosi coś swojego.Możemy ruszyć szlakiem lodowców, zanurzyć się w pustynię, albo zanocować tam, gdzie nie sięga zasięg.

Jedena z naszych historii z drogi

Z wizytą u Berberów – wyprawa 4x4, która została w sercu

To miał być kolejny dzień na trasie. Pustynia, góry, kilometry szutru i zapach kurzu mieszający się z ciepłym powietrzem. Ale tego dnia nie planowaliśmy, że zatrzymamy się tam, gdzie kończy się droga i zaczyna gościnność.

Mała wioska na skraju Sahary. Kilka glinianych domów, dzieci bawiące się piaskiem i cisza, jakiej nie ma w żadnym mieście. Zostaliśmy zaproszeni na herbatę. Tak po prostu – bez rezerwacji, bez planu, bez oczekiwań.

Siedzieliśmy na dywanach pod niebem, które jeszcze pamiętało wieczorne słońce. Herbata z miętą smakowała jak obietnica spokoju. Mężczyzna, który nas zaprosił, opowiadał o życiu bez pośpiechu. Jego syn pokazywał nam młodego wielbłąda. Kobiety przygotowywały chleb w glinianym piecu. A my czuliśmy, że jesteśmy dokładnie tam, gdzie powinniśmy.

Nie było zasięgu, nie było sygnału GPS. Była tylko droga, którą przebyliśmy, i ludzie, których spotkaliśmy. Tego nie da się zaplanować. To przychodzi wtedy, gdy zostawiasz za sobą schemat i jedziesz z otwartym sercem.